saboteur nintendo switch

Saboteur – gra mojego dzieciństwa

Moje retro Recenzje
Podoba Ci się ten artykuł? Podaj go dalej!

Jedna z pierwszych gier w jakie miałem okazję w życiu zagrać. Chociaż zagrać to chyba zbyt wielkie słowo, bo miałem nie całe 5 lat i nie do końca wiedziałem co się dzieje na ekranie. Z tego co pamiętam, była to jedna z tych gier, która dosyć często ładowała się poprawnie (kto pamięta wczytywanie gier z kaset magnetofonowych, wie o czym mówię). Dzisiaj nikt z Was nie będzie miał takich problemów, bo „Sabotaż” w usprawnionej nieco wersji wrócił jakiś czas temu na Nintendo Switch.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to pozostaje ona nie zmienna w porównaniu do oryginału z Commodore 64. Wcielamy się zatem w sabotażystę, którego celem jest zinfiltrowanie budynku, kradzież dysku i sprawna ucieczka z obiektu. Na przeszkodzie staną nam uzbrojeni strażnicy, psy, a także działka sufitowe. Nasz bohater posiada umiejętności charakterystyczne dla ninja – sprawnie wykonuje salta, wysokie kopnięcia, zadaje ciosy ręką, rzuca shirukenami lub innymi, zebranymi po drodze przedmiotami. Do obiektu dopływamy pontonem i rozpoczynamy właściwą zabawę. Na wykonanie misji, mamy określony czas.

Gra pierwotnie została wydana w 1985, a więc w roku w którym ja również zostałem wydany na świat. Co za tym idzie grafika czy animacja postaci nie może się równać z dzisiejszymi grami, ale jest to klasyk, który znajduje się w niejednym zestawieniu gier wszechczasów.
Nie jest to gra długa, ale mimo wszystko, nawet grając wielokrotnie i znając układ korytarzy na pamięć, gra ma w sobie to coś, co zachęca nas do chwycenia konsoli i włączenia tego tytułu choćby na 15-20 minut dziennie. Chciałem jedynie powspominać, a gram niemal codziennie i ten stan u mnie jeszcze chwilę potrwa. Dajcie szansę tej grze, tym bardziej, że często można ją „wyrwać” za niewielkie pieniądze w sklepiku Nintendo. Zachęcam ponadto do obejrzenia zlepki moich gameplay’i poniżej.

6/10

Podsumowanie

Jedna z pierwszych gier w moim życiu. Powrót po latach nie okazał się tak straszny, jak sobie wyobrażałem i ta gra dalej daje dużo frajdy.


Podoba Ci się ten artykuł? Podaj go dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *